Zdecydowanie rzeczą, której najbardziej nie lubię w życiu, jest chodzenie do dentysty. Bardzo niedaleko za nim uplasowałbym natomiast zakupy w Ikei. Krążenie po labiryncie małych pokoi nastawionych na zmuszenie klienta do obejrzenia pełnej oferty i uniemożliwiających skupienie się na rzeczach istotnych uważam za nieakceptowalne. Jeśli tylko mogę - omijam to miejsce szerokim łukiem.
Okazuje się jednak, że w Ikei są przydatne rzeczy. Jedną z nich może się okazać stolik kawowy LIATORP.
Nie, nie wybrałem się do Ikei, żeby go kupić. Dostałem go pod choinkę. Celem prezentu było umożliwienie mi stworzenia nowej makiety - takiej, która mogłaby być na stałe wystawiona w naszym salonie. Cieszę się, że Gwiazdor bierze pod uwagę moje potrzeby :)
Stolik LIATORP jest potencjalnie przydatny dla modelarza kolejowego, ponieważ posiada dużą, pustą przestrzeń pod przezroczystą szklaną pokrywą. Przeciętny Kowalski trzymałby tam pewnie swoje piloty, ale miłośnik miniaturowych światów może wykorzystać tę okazję do czegoś dużo bardziej interesującego...
W środku znajdziemy sporych rozmiarów szufladę, którą można w pełni wysunąć. Z pewnymi modyfikacjami mogłaby ona stanowić podstawę dla makiety. Pamiętam, że na pewno widziałem już takie rozwiązanie gdzieś w internecie. Byłoby to bardzo wygodne, gdyż wszelkie prace można by wykonywać po wyciągnięciu całości.
Inną możliwością jest pozbycie się szuflady zupełnie i rozpoczęcie budowy na powierzchni, która ją podpierała. Szklana pokrywa nie jest przymocowana i można ją z łatwością podnosić, jeśli tylko dysponujemy odpowiednimi narzędziami. Właściwie to już takowe kupiłem :)
Pierwsze rozwiązanie na pewno ułatwia samą pracę. Jednak drugie też ma pewną zaletę. Otóż szuflada ma zaledwie 6cm głębokości i trudno byłoby w niej dodać nawet prosty tunel. Bez szuflady natomiast można by sobie pozwolić na budowle wyższe nawet niż 9cm. Ta perspektywa jest bardzo kusząca...
Którą drogą bym jednak nie poszedł, mój najnowszy model zamku i tak się tam nie zmieści... Ech...
Oczywiście makieta w stoliku kawowym nie może być wielka. Moim pierwszym pomysłem jest skupienie się na dwóch pętlach z małym mostkiem oraz krótkimi tunelami. Jakaś bocznica też się zmieści, być może nawet z lokomotywownią.
Poniżej komputerowa wizualizacja obecnego planu.
Pierwsze przymiarki już się rozpoczęły. Ze względu na wygodę będę używał torów Kato Unitrack. Skłaniam się chyba ku rozwiązaniu nr 2, ale w sumie jeszcze nie zadecydowałem.
Nowinki, opowieści, porady i recenzje ze świata modeli kolejowych i nie tylko.
Najnowsze Wpisy
poniedziałek, 29 stycznia 2018
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Piko 37428, Elektrowóz klasy 1116 "Taurus" w skali G
Czy mieliście okazję zajrzeć do najnowszego katalogu Piko dla skali G? Zauważyliście coś ciekawego? Brak tam lokomotywy, która była w nim od lat - elektrowozu klasy 1116 "Taurus". W tym roku nie będzie nowego modelu, a w przyszłości... kto wie. Może zostanie wznowiony, a może nie...
Planowałem zakup takiego właśnie pojazdu w skali ogrodowej już od pewnego czasu. Miałem nadzieję, że Piko wyda wariant w szacie graficznej, która byłaby dla mnie atrakcyjna. Co roku zaglądałem więc do styczniowego katalogu, aby sprawdzić, co nowego się ukaże. I oczywiście teraz zdziwiłem się ogromnie, gdy okazało się, że tym razem nie ma na co czekać...
W tej sytuacji mogłem zrobić tylko jedną rzecz - szybko kupić model, który podobał mi się najbardziej. I tak właśnie stałem się właścicielem produktu Piko 37248 - lokomotywy Taurus w malowaniu ÖBB. Zakupu dokonałem na Ebay i zapłaciłem wyraźnie poniżej 200 Euro.
Recenzję zaczynam zdjęciem niewielkiej naklejki, którą znajdziemy na bocznej ściance pudełka. Nie jest to pomyłka - główna ilustracja na opakowaniu nie pokazuje bowiem właściwego modelu. Piko wydaje się używać takiego samego kartonu do dostarczania Taurusa w różnych wersjach.
Otwarcie pudełka ukazuje solidną styropianową formę. Lokomotywa, którą dodatkowo owinięto w przezroczystą folię, jest z pewnością dobrze zabezpieczona.
W zestawie znajdziemy oczywiście dokumentację. Zawiera wiele wartościowych informacji...
...w tym pełną instrukcję rozmontowania pojazdu. Ten rozdział przyda mi się już wkrótce!
Nic więcej w pudełku nie znalazłem. Spodziewałem się otrzymać parę środkowych zderzaków w stylu LGB, ale tak się nie stało. Osobiście mi nie zależy, gdyż nie zajmuję się w ogóle wąskotorówką, ale komuś może to robić różnicę.
Przyjrzyjmy się bliżej modelowi.
Wygląda świetnie! Model jest dokładnie taki, jakiego się spodziewałem. Posiada wystarczającą ilość detali, aby prezentować się atrakcyjnie, ale nie znajdziemy w nim żadnych szczególnie delikatnych elementów. Dzięki temu nie trzeba się za bardzo martwić o przypadkowe uszkodzenie. Pomalowany jest idealnie. Wszystkie napisy są bardzo wyraźne, a bazowy czerwony kolor wygląda... ekskluzywnie - prawie jak Ferrari.
Górna część modelu zawiera bardzo ładne pantografy. Sprawiają wrażenie wykonanych z metalu, ale to z pewnością po prostu starannie pomalowany plastik. Posiadają mechanizm sprężynowy, dzięki któremu użytkownik może je łatwo otwierać i zamykać.
Dolna strona lokomotywy potwierdza, że model jest rzeczywiście przygotowany do instalacji dekodera oraz modułu dźwiękowego. Na samym środku podwozia łatwo rozpoznajemy komorę do zamontowania głośnika. Oj, będzie głośno :)
Dwie rzeczy jednak rozczarowują:
Model podoba mi się bardzo. Nie mogę go teraz odpalić na ogrodzie, ale na pewno przerobię go na sterowanie DCC przed wiosną i będzie gotowy na sezon 2018. Szkoda, że nie jest w malowaniu PKP i nie ma napisane "Husarz", ale ÖBB też jest ładne. No i gdybym naprawdę chciał, to przecież zawsze mogę go przemalować sam - tak jak to zrobili na niepowtarzalnej makiecie Kolejkowo.
Planowałem zakup takiego właśnie pojazdu w skali ogrodowej już od pewnego czasu. Miałem nadzieję, że Piko wyda wariant w szacie graficznej, która byłaby dla mnie atrakcyjna. Co roku zaglądałem więc do styczniowego katalogu, aby sprawdzić, co nowego się ukaże. I oczywiście teraz zdziwiłem się ogromnie, gdy okazało się, że tym razem nie ma na co czekać...
W tej sytuacji mogłem zrobić tylko jedną rzecz - szybko kupić model, który podobał mi się najbardziej. I tak właśnie stałem się właścicielem produktu Piko 37248 - lokomotywy Taurus w malowaniu ÖBB. Zakupu dokonałem na Ebay i zapłaciłem wyraźnie poniżej 200 Euro.
Recenzję zaczynam zdjęciem niewielkiej naklejki, którą znajdziemy na bocznej ściance pudełka. Nie jest to pomyłka - główna ilustracja na opakowaniu nie pokazuje bowiem właściwego modelu. Piko wydaje się używać takiego samego kartonu do dostarczania Taurusa w różnych wersjach.
Otwarcie pudełka ukazuje solidną styropianową formę. Lokomotywa, którą dodatkowo owinięto w przezroczystą folię, jest z pewnością dobrze zabezpieczona.
W zestawie znajdziemy oczywiście dokumentację. Zawiera wiele wartościowych informacji...
...w tym pełną instrukcję rozmontowania pojazdu. Ten rozdział przyda mi się już wkrótce!
Nic więcej w pudełku nie znalazłem. Spodziewałem się otrzymać parę środkowych zderzaków w stylu LGB, ale tak się nie stało. Osobiście mi nie zależy, gdyż nie zajmuję się w ogóle wąskotorówką, ale komuś może to robić różnicę.
Przyjrzyjmy się bliżej modelowi.
Wygląda świetnie! Model jest dokładnie taki, jakiego się spodziewałem. Posiada wystarczającą ilość detali, aby prezentować się atrakcyjnie, ale nie znajdziemy w nim żadnych szczególnie delikatnych elementów. Dzięki temu nie trzeba się za bardzo martwić o przypadkowe uszkodzenie. Pomalowany jest idealnie. Wszystkie napisy są bardzo wyraźne, a bazowy czerwony kolor wygląda... ekskluzywnie - prawie jak Ferrari.
Górna część modelu zawiera bardzo ładne pantografy. Sprawiają wrażenie wykonanych z metalu, ale to z pewnością po prostu starannie pomalowany plastik. Posiadają mechanizm sprężynowy, dzięki któremu użytkownik może je łatwo otwierać i zamykać.
Dolna strona lokomotywy potwierdza, że model jest rzeczywiście przygotowany do instalacji dekodera oraz modułu dźwiękowego. Na samym środku podwozia łatwo rozpoznajemy komorę do zamontowania głośnika. Oj, będzie głośno :)
Dwie rzeczy jednak rozczarowują:
- Produkt nie zawiera maszynisty. Kabina jest pusta. To zmusza do zakupu i instalacji jakiegoś pana Piko we własnym zakresie. W sumie żaden problem, jeśli tylko w środku jest wystarczająco dużo miejsca.
- Produkt nie posiada tylnych czerwonych świateł. Ma tylko przednie, białe reflektory. Byłem przekonany, że czerwone światła pozycyjne będą obecne, gdyż mój podobny model w skali N takowe posiada. Przecież musiałoby być łatwiej wykonać je w skali G, prawda? Więc czemu ich nie ma?
Model podoba mi się bardzo. Nie mogę go teraz odpalić na ogrodzie, ale na pewno przerobię go na sterowanie DCC przed wiosną i będzie gotowy na sezon 2018. Szkoda, że nie jest w malowaniu PKP i nie ma napisane "Husarz", ale ÖBB też jest ładne. No i gdybym naprawdę chciał, to przecież zawsze mogę go przemalować sam - tak jak to zrobili na niepowtarzalnej makiecie Kolejkowo.
niedziela, 14 stycznia 2018
Konwersja DCC wagonu czyszczącego Tomix w skali N
Konwersja wagonu czyszczącego firmy Tomix do sterowania DCC to tak naprawdę nic wielkiego. Wykonało ją już naprawdę wiele, wiele osób, i sporo z nich opublikowało swoje wyniki w internecie. Dołączam więc do klubu. Moja konwersja okazała się sukcesem i z przyjemnością opowiem całą historię ze szczegółami!
Zaprezentowałem i zrecenzowałem mój model Tomix 6425 jakieś dwa miesiące temu. Już wtedy wiedziałem, że będę go konwertował od obsługi sterowania DCC. Moim następnym krokiem było więc znalezienie oraz zamówienie pasującego dekodera. Gdy tylko go dostałem, mogłem zabrać się do pracy.
Dekoder, na który się zdecydowałem, to ESU LokPilot Nano. Nie znam innego przypadku użycia tego właśnie produktu z wagonem czyszczącym Tomixa i głównym powodem mojego wyboru była jego wielkość. LokPilot Nano jest podobno najmniejszym dekoderem DCC dostępnym na rynku.
Rzeczywiście jest malutki i mierzy jakieś 7 na 8 mm. Niemożliwe, żeby się nie zmieścił.
Dekoder dostajemy z okablowaniem oraz małym złączem w formie płytki PCB. To dużo więcej niż będę potrzebował - muszę więc zredukować ilość tych przewodów.
Potrzebuję tylko sześciu sygnałów:
Skorzystałem też z okazji i przyjrzałem się napięciom na wejściu oraz wyjściu dekodera. Zawsze byłem ciekaw, jak one właściwie wyglądają. No i teraz już wiem. Poniżej sygnał DCC prosto z centralki Roco z21 oglądany na moim oscyloskopie.
A tutaj mamy sygnał podawany przez dekoder na silnik. Osobiście uważam, że to porównanie jest bardzo ciekawe. Internet pełen jest raportów donoszących o szybkim przepalaniu się wagonu czyszczącego Tomixa na makietach sterowanych DCC. Patrząc na różnicę między tymi dwoma przebiegami trudno się temu dziwić. Ich charakterystyki są zupełnie różne i napięcie DCC jest ewidentnie wyższe. Nie może więc zaskakiwać, że nieprzygotowany silnik może ulec zniszczeniu.
Czas rozpocząć instalację. Otwarcie wagonu wymaga odkręcenia jednej śrubki. Wydaje się ona podtrzymywać tylko jeden z wózków, ale tak naprawdę spaja cały model. Kiedy więc tylko koła zostają uwolnione, górna pokrywa również się podnosi.
W metalowym ciężarku jest trochę wolnego miejsca. Zasadniczo wszyscy właśnie tam umieszczają dekodery. Elektronika LokPilot Nano mieści się w tej przestrzeni z łatwością. Mogłem sobie nawet pozwolić na dodanie warstwy taśmy izolacyjnej, a i tak wciąż pozostało sporo luzu.
Do połączeń elektrycznych można podejść na kilka sposobów. Ja zdecydowałem się wykorzystać istniejącą płytkę PCB i usunąłem z niej wszystkie elementy. W efekcie uzyskałem pustą bazę.
Wykorzystałem też moje wielofunkcyjne narzędzie hobbystyczne do stworzenia małego rowku w płytce PCB. Pozwoli mi on na bezproblemowe przeciągnięcie okablowania dekodera.
Potrzebne przewody zostały przylutowane do płytki. 2 kabelki będą zbierać napięcie z torów, a 2 inne dostarczą moc do silniczka.
Pozostałe 2 kable to wyjście AUX dekodera. Wykorzystam je razem z funkcją F1 do sterowania pomarańczową diodą stroboskopową LED. To stworzy "światło ostrzegawcze", które będzie informować o wykonywaniu operacji czyszczenia na torowisku.
Dobra, czas zamknąć z powrotem model. Na zdjęciu poniżej wygląda idealnie i jestem bardzo zadowolony z wyniku, ALE w środku sprawa wygląda zupełnie inaczej. Popełniłem głupi błąd i przez to złożenie wagonu okazało się bardzo trudne. Nie będę opisywał szczegółów, ale pozwolę sobie na małą radę - zawsze weryfikujcie swój plan nie 2 razy, ale 10 razy lub więcej zanim coś UTNIECIE.
Oczywiście muszę też coś dodać dookoła diody LED, żeby uzupełnić powstałą lukę. Chyba będę próbował wydrukować w 3D mały pierścień.
Poniżej filmik prezentujący efekt końcowy. Wszystko działa!
Dorzucę jeszcze dwa grosze odnośnie konfiguracji dekodera DCC. Miałem bowiem wrażenie, że silnik czyszczący dostawał za dużo energii elektrycznej przy pełnym ustawieniu przepustnicy. Brzmiał, jakby miał zaraz odfrunąć. Bałem się, że ulegnie uszkodzeniu i zdecydowałem się zredukować maksymalną moc.
W dekoderze LokPilot Nano można to osiągnąć modyfikując wartość CV5. Ten rejestr kontroluje górną granicę obrotów silnika i oferuje zakres regulacji od 0 do 64. Praktyczne testy pokazały, że dobrą wartością może być tutaj 13. Takie ustawienie powoduje, że dysk kręci się nadal bardzo szybko (na pewno wystarczająco szybko dla samego czyszczenia), a jednocześnie towarzyszący temu dźwięk brzmi na mój gust "zdrowo".
Pełny sukces. Mogę teraz używać mojego wagonu Tomix bez przełączania się między sterowaniem analogowym i cyfrowym.
Zaprezentowałem i zrecenzowałem mój model Tomix 6425 jakieś dwa miesiące temu. Już wtedy wiedziałem, że będę go konwertował od obsługi sterowania DCC. Moim następnym krokiem było więc znalezienie oraz zamówienie pasującego dekodera. Gdy tylko go dostałem, mogłem zabrać się do pracy.
Dekoder, na który się zdecydowałem, to ESU LokPilot Nano. Nie znam innego przypadku użycia tego właśnie produktu z wagonem czyszczącym Tomixa i głównym powodem mojego wyboru była jego wielkość. LokPilot Nano jest podobno najmniejszym dekoderem DCC dostępnym na rynku.
Rzeczywiście jest malutki i mierzy jakieś 7 na 8 mm. Niemożliwe, żeby się nie zmieścił.
Dekoder dostajemy z okablowaniem oraz małym złączem w formie płytki PCB. To dużo więcej niż będę potrzebował - muszę więc zredukować ilość tych przewodów.
Potrzebuję tylko sześciu sygnałów:
- sygnału wejściowego z torów (2 kable)
- sygnału wyjściowego do silnika (2 kable)
- wyjścia światła stroboskopowego (2 kable)
Skorzystałem też z okazji i przyjrzałem się napięciom na wejściu oraz wyjściu dekodera. Zawsze byłem ciekaw, jak one właściwie wyglądają. No i teraz już wiem. Poniżej sygnał DCC prosto z centralki Roco z21 oglądany na moim oscyloskopie.
A tutaj mamy sygnał podawany przez dekoder na silnik. Osobiście uważam, że to porównanie jest bardzo ciekawe. Internet pełen jest raportów donoszących o szybkim przepalaniu się wagonu czyszczącego Tomixa na makietach sterowanych DCC. Patrząc na różnicę między tymi dwoma przebiegami trudno się temu dziwić. Ich charakterystyki są zupełnie różne i napięcie DCC jest ewidentnie wyższe. Nie może więc zaskakiwać, że nieprzygotowany silnik może ulec zniszczeniu.
Czas rozpocząć instalację. Otwarcie wagonu wymaga odkręcenia jednej śrubki. Wydaje się ona podtrzymywać tylko jeden z wózków, ale tak naprawdę spaja cały model. Kiedy więc tylko koła zostają uwolnione, górna pokrywa również się podnosi.
W metalowym ciężarku jest trochę wolnego miejsca. Zasadniczo wszyscy właśnie tam umieszczają dekodery. Elektronika LokPilot Nano mieści się w tej przestrzeni z łatwością. Mogłem sobie nawet pozwolić na dodanie warstwy taśmy izolacyjnej, a i tak wciąż pozostało sporo luzu.
Do połączeń elektrycznych można podejść na kilka sposobów. Ja zdecydowałem się wykorzystać istniejącą płytkę PCB i usunąłem z niej wszystkie elementy. W efekcie uzyskałem pustą bazę.
Wykorzystałem też moje wielofunkcyjne narzędzie hobbystyczne do stworzenia małego rowku w płytce PCB. Pozwoli mi on na bezproblemowe przeciągnięcie okablowania dekodera.
Potrzebne przewody zostały przylutowane do płytki. 2 kabelki będą zbierać napięcie z torów, a 2 inne dostarczą moc do silniczka.
Pozostałe 2 kable to wyjście AUX dekodera. Wykorzystam je razem z funkcją F1 do sterowania pomarańczową diodą stroboskopową LED. To stworzy "światło ostrzegawcze", które będzie informować o wykonywaniu operacji czyszczenia na torowisku.
Dobra, czas zamknąć z powrotem model. Na zdjęciu poniżej wygląda idealnie i jestem bardzo zadowolony z wyniku, ALE w środku sprawa wygląda zupełnie inaczej. Popełniłem głupi błąd i przez to złożenie wagonu okazało się bardzo trudne. Nie będę opisywał szczegółów, ale pozwolę sobie na małą radę - zawsze weryfikujcie swój plan nie 2 razy, ale 10 razy lub więcej zanim coś UTNIECIE.
Oczywiście muszę też coś dodać dookoła diody LED, żeby uzupełnić powstałą lukę. Chyba będę próbował wydrukować w 3D mały pierścień.
Poniżej filmik prezentujący efekt końcowy. Wszystko działa!
Dorzucę jeszcze dwa grosze odnośnie konfiguracji dekodera DCC. Miałem bowiem wrażenie, że silnik czyszczący dostawał za dużo energii elektrycznej przy pełnym ustawieniu przepustnicy. Brzmiał, jakby miał zaraz odfrunąć. Bałem się, że ulegnie uszkodzeniu i zdecydowałem się zredukować maksymalną moc.
W dekoderze LokPilot Nano można to osiągnąć modyfikując wartość CV5. Ten rejestr kontroluje górną granicę obrotów silnika i oferuje zakres regulacji od 0 do 64. Praktyczne testy pokazały, że dobrą wartością może być tutaj 13. Takie ustawienie powoduje, że dysk kręci się nadal bardzo szybko (na pewno wystarczająco szybko dla samego czyszczenia), a jednocześnie towarzyszący temu dźwięk brzmi na mój gust "zdrowo".
Pełny sukces. Mogę teraz używać mojego wagonu Tomix bez przełączania się między sterowaniem analogowym i cyfrowym.
środa, 3 stycznia 2018
Tani bufor zasilania do mojej Piko BR80?
Muszę przyznać, że podczas ostatniego sezonu ogrodowego nie jeździłem moimi pociągami w skali G tak dużo, jak miałem w planach. Pomijając przyczyny, efektem tej sytuacji były brudne tory, które spowodowały, że niektóre z jazd nie były tak płynne, jak bym sobie tego życzył. Oczywiście trudno o uczucie zadowolenia w takie sytuacji...
Bardzo dobrze było to widać w przypadku małej lokomotywy Piko BR80. Ten model nie ma zbyt wiele punktów styku z szynami i nie jest też szczególnie ciężki. W pewnym momencie byłem już naprawdę zaniepokojony jego skokowymi ruchami, jednak szybki test na nowiutkich torach potwierdził, że parowóz jest w porządku. Problemem była tylko brudna makieta...
Czy mogłem coś z tym zrobić? Być może mógłbym dodać jakiś kondensator - tak jak w przypadku nie migających świateł? A może jeszcze ten kondensator mógłby być tani?
Otworzyłem instrukcję dekodera Piko 36121 i ku mojemu zdziwieniu odkryłem, że jest tam rozdział opisujący dokładnie to, co chciałem osiągnąć. Projektanci elektroniki przewidzieli ten problem i dali nam możliwość uniknięcia go.
Instrukcja wspomina produkt Powercap firmy Massoth, który oferuje ogromny bufor energii pozwalający na samodzielną jazdę lokomotywy przez wiele, wiele sekund. Są na Youtube filmiki pokazujące, że to rozwiązanie działa naprawdę niesamowicie. Osobiście widzę jednak dwa problemy z produktem firmy Massoth:
Otworzyłem więc lokomotywę poszukując dobrego miejsca do instalacji nowego elementu. Okazuje się, że jest sporo wolnej przestrzeni w przedniej części kotła. Ponieważ miał to być eksperyment i istniała możliwość, że będę chciał z tego zrezygnować, więc zdecydowałem się pójść w rozwiązanie, dzięki któremu nie będę musiał ponownie rozbierać modelu. Zamiast więc po prostu dodać kondensator, wyprowadziłem dwa nowe kable w przedniej części parowozu.
Jeden kabel podpięty jest do "plusa" dekodera - tego samego, którego używają również inne moduły. Drugi przedłuża masę, która w moim układzie nie była jeszcze wykorzystana. Teraz mogę jeździć z lub bez kondensatora jedynie otwierając klapę kotła. I mogę też zastąpić obecny element większym, jeśli uznam, że byłby to dobry pomysł!
Więc... jak poszła jazda testowa? Po pierwsze - lokomotywa nadal działa. Nic nie wybuchło. Przestudiowanie instrukcji dało efekty i udało mi się wykonać instalację prawidłowo.
Nie jestem w stanie w chwili obecnej wykonać pełnego testu, gdyż mamy zimę i na ogrodzie jest niezbyt przyjemnie. Poza tym trudno byłoby przeprowadzić w pełni uczciwy sprawdzian, ponieważ jego warunki cały czas zmieniałyby się. Zamiast tego nagrałem więc film i przeanalizowałem zachowanie lokomotywy klatka po klatce z i bez kondensatora. Oto on:
Wyniki:
Dla przykładu - można kupić większy kondensator. Taki o pojemności 22000uF kosztuje mniej niż 9zł. Albo można kupić więcej niż jedną sztukę - ich bufory po prostu zsumują się. Ograniczeniem jest tylko miejsce wewnątrz modelu, a to wydaje się być jeszcze dostępne.
Podsumowując - eksperyment uznaję za udany. Kondensator na pewno zostanie w moim parowozie. Nie ma wątpliwości, że robi coś dobrego - trudno tylko ocenić, jak znacząca jest zmiana. Temat będę kontynuował na wiosnę, gdy moja BR80 ponownie trafi na brudne tory :)
Bardzo dobrze było to widać w przypadku małej lokomotywy Piko BR80. Ten model nie ma zbyt wiele punktów styku z szynami i nie jest też szczególnie ciężki. W pewnym momencie byłem już naprawdę zaniepokojony jego skokowymi ruchami, jednak szybki test na nowiutkich torach potwierdził, że parowóz jest w porządku. Problemem była tylko brudna makieta...
Czy mogłem coś z tym zrobić? Być może mógłbym dodać jakiś kondensator - tak jak w przypadku nie migających świateł? A może jeszcze ten kondensator mógłby być tani?
Otworzyłem instrukcję dekodera Piko 36121 i ku mojemu zdziwieniu odkryłem, że jest tam rozdział opisujący dokładnie to, co chciałem osiągnąć. Projektanci elektroniki przewidzieli ten problem i dali nam możliwość uniknięcia go.
Instrukcja wspomina produkt Powercap firmy Massoth, który oferuje ogromny bufor energii pozwalający na samodzielną jazdę lokomotywy przez wiele, wiele sekund. Są na Youtube filmiki pokazujące, że to rozwiązanie działa naprawdę niesamowicie. Osobiście widzę jednak dwa problemy z produktem firmy Massoth:
- Jego bufor jest zbyt duży. Nie chcę, aby moja lokomotywa jechała jeszcze pół okrążenia po tym, gdy odetnę napięcie. Chcę, aby zatrzymała się szybko. Jedyne co chciałbym rozwiązać to problem brudnych torów. A do tego ogniwo zapewniające zaledwie 1 sekundę mocy powinno być wystarczające.
- Cena. Powercap kosztuje między 40 a 60 Euro zależnie od wersji. Jak na mój gust, to trochę dużo...
Otworzyłem więc lokomotywę poszukując dobrego miejsca do instalacji nowego elementu. Okazuje się, że jest sporo wolnej przestrzeni w przedniej części kotła. Ponieważ miał to być eksperyment i istniała możliwość, że będę chciał z tego zrezygnować, więc zdecydowałem się pójść w rozwiązanie, dzięki któremu nie będę musiał ponownie rozbierać modelu. Zamiast więc po prostu dodać kondensator, wyprowadziłem dwa nowe kable w przedniej części parowozu.
Jeden kabel podpięty jest do "plusa" dekodera - tego samego, którego używają również inne moduły. Drugi przedłuża masę, która w moim układzie nie była jeszcze wykorzystana. Teraz mogę jeździć z lub bez kondensatora jedynie otwierając klapę kotła. I mogę też zastąpić obecny element większym, jeśli uznam, że byłby to dobry pomysł!
Więc... jak poszła jazda testowa? Po pierwsze - lokomotywa nadal działa. Nic nie wybuchło. Przestudiowanie instrukcji dało efekty i udało mi się wykonać instalację prawidłowo.
Nie jestem w stanie w chwili obecnej wykonać pełnego testu, gdyż mamy zimę i na ogrodzie jest niezbyt przyjemnie. Poza tym trudno byłoby przeprowadzić w pełni uczciwy sprawdzian, ponieważ jego warunki cały czas zmieniałyby się. Zamiast tego nagrałem więc film i przeanalizowałem zachowanie lokomotywy klatka po klatce z i bez kondensatora. Oto on:
Wyniki:
- Bez bufora zasilania lokomotywa zatrzymuje się niemal natychmiast po odcięciu napięcia. Dodatkowy ruch widoczny jest na zaledwie jednej klatce wideo, co odpowiada czasowi 40ms.
- Z buforem zasilania o wielkości 10000uF lokomotywa kontynuuje swój bieg jeszcze przez krótki czas. Dodatkowy ruch można dostrzec na czterech klatkach wideo, co odpowiada czasowi 160ms.
Dla przykładu - można kupić większy kondensator. Taki o pojemności 22000uF kosztuje mniej niż 9zł. Albo można kupić więcej niż jedną sztukę - ich bufory po prostu zsumują się. Ograniczeniem jest tylko miejsce wewnątrz modelu, a to wydaje się być jeszcze dostępne.
Podsumowując - eksperyment uznaję za udany. Kondensator na pewno zostanie w moim parowozie. Nie ma wątpliwości, że robi coś dobrego - trudno tylko ocenić, jak znacząca jest zmiana. Temat będę kontynuował na wiosnę, gdy moja BR80 ponownie trafi na brudne tory :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)