Najnowsze Wpisy

poniedziałek, 26 marca 2018

Piko 38847, Kryty wagon towarowy w skali G

Moja ostatnia podróż służbowa do USA trwała zaledwie tydzień. Zdecydowałem się jednak zostać również na weekend i trochę pozwiedzać. Pojeździłem po południowej Kalifornii i oczywiście nie mogłem pominąć lokalnego sklepu z kolejkami. Tym razem było to miejsce nazwie TrainShack znajdujące się zaledwie kilka kilometrów od słynnego napisu Hollywood.

Sklep podobał mi się bardzo. Oferował naprawdę spory wybór towaru i nie skupiał się na jednej tylko skali. Trudno natomiast było znaleźć w nim jakieś okazje cenowe. Byłem jednak zdeterminowany, aby kupić sobie pamiątkę i w ten właśnie sposób stałem się posiadaczem poniższego wagonu towarowego Piko w skali G.

wagon do przewozu materiałów sypkich w skali G

Artykuł ma numer 38847 i kosztował jakieś 50 dolarów. Tyle tylko, że w USA do ceny na półce dolicza się jeszcze podatek od sprzedaży. I tak z 50 dolarów zrobiło się niemal 60. Wciąż taniej niż w Polsce, ale interes życia to to nie był...


Wewnątrz pudełka znajdziemy wagon wpasowany w zmyślnie powyginaną tekturkę. Zapomniałem niestety zrobić zdjęcie tego wynalazku, a okazał się on baaaaardzo trudny do otwarcia. Tym razem Piko zaskoczyło mnie więc sposobem dostarczenia swojego produktu.

Zawartość zestawu jest niewielka - tylko wagonik oraz torebka z instrukcją i ulotkami. Zaskakuje brak amerykańskich sprzęgów, jako że model taki "nie nasz" i przeznaczony chyba też na rynek za oceanem. Cóż, wychodzi na to, że Piko takich sprzęgów nie uznaje i już...


Ponieważ nie ma zbyt wiele do wypakowania, więc spójrzmy na sam model...

wagon towarowy piko 38847

Wagon na pewno wygląda na wytrzymały. Nie posiada żadnych delikatnych detali i sprawia wrażenie, jakby był w stanie wytrzymać zderzenie z gruntem. Nie znajdziemy w nim też żadnych ruchomych, ani regulowanych elementów. Ta prostota nie dziwi biorąc pod uwagę cenę i może być nawet zaletą dla dzieciatych makieciarzy. Niemniej wydaje się, że np. firma USA Trains oferuje nieco więcej zabawy za podobną cenę.

Koła są oczywiście plastikowe. Namalowane symbole i napisy są nieskazitelne i ostre. Dach wydaje się być najbardziej dopracowanym elementem, ale i tak kładka nie jest w pełni prześwitująca i żaden z włazów nie jest otwierany.

Najbardziej martwi mnie jednak coś innego - mianowicie wielkość modelu. Sprawia on wrażenie po prostu małego. Nawet opakowanie jest tu mniejsze niż zazwyczaj w produktach firmy Piko. Ma to być wagon towarowy i naprawdę powinien być chyba pokaźniejszych rozmiarów. A ten ma zaledwie 30cm długości...


Porównanie do mojej europejskiej węglarki potwierdza, że coś tu jest nie tak. Piko 38847 jest nie tylko krótszy, ale też niewiele wyższy. Wydaje się, że kubatura obu modeli powinna być podobna, a wszystko wskazuje na to, że amerykański wagon z ledwością osiąga połowę pojemności polskiego odpowiednika.

porównanie węglarki europejskiej i amerykańskiej

Najśmieszniejsze jest to, że mamy tu do czynienia z wersją dwukomorową, a Piko ma w swojej ofercie również model z jedną komorą. Ten drugi jest oczywiście jeszcze krótszy i mierzy zaledwie 21cm. Czy to naprawdę ta sama skala G, co pozostały tabor firmy Piko? Nie jestem przekonany...

Model jest fajną pamiątką z wycieczki do USA. To produkt dobrej jakości dla raczej niewymagających klientów. Jego cena może być atrakcyjna, jeśli ktoś planuje skompletowanie długiego pociągu. Trzeba tylko być świadomym jego prostoty oraz trochę dziwnej skali...

***

Jeszcze mała uwaga odnośnie rozmiaru - wagony tego typu produkowane przez USA Trains są dostępne wyłącznie w skali 1:29, a nie 1:22.5. Są więc także mniejsze. Rożnica jest natomiast taka, że USA Trains jasno o tym fakcie informuje. Być może czułbym się lepiej, gdyby Piko również dostarczało pełną i rzetelną charakterystykę swoich produktów.

niedziela, 18 marca 2018

Wagony pasażerskie "Great Western" firmy Dapol w skali N

Moja żona i ja jesteśmy wielkimi fanami serialu The Crown na Netflixie. Dwa pierwsze sezony były naprawdę dobrze zrobione i mamy nadzieję, że w przyszłości będzie ich więcej. Ciekawostką, która rzuciła mi się w oczy w niektórych odcinkach, były dość częste podróże kolejowe królowej Elżbiety. A ponieważ miałem już bardzo ładną brytyjską lokomotywę w skali N, więc postanowiłem dodać do niej trochę taboru i stworzyć pełen skład...

I tak właśnie stałem się posiadaczem wagonów pasażerskich produkcji firmy Dapol. Każdy z nich kosztował jakieś 20 funtów brytyjskich. Zamówiłem je w sklepie internetowym Hattons i dodarły one do mnie dość szybko i w idealnym stanie.

wagony dapol typu collett

Te trzy wagony są do siebie bardzo podobne, a w przypadku dwóch z nich - niemalże identyczne. Ale ostatecznie są to różne modele, co widać na obrazku poniżej.


Wszystkie są zapakowane w podobny sposób, co wcale nie zaskakuje. Pudełka są solidne i sprawiają wrażenie bezpiecznych. Dołączono do nich po jednej tylko karteczce z dokumentacją: instrukcją demontażu dachu. W zestawie nie znajdziemy żadnych dodatkowych elementów, a modele wyposażone są wyłącznie w sprzęgi typu Rapido.


Wybrałem te konkretne produkty, gdyż były reklamowanie jako "gotowe na oświetlenie wewnętrzne". Pierwszą więc rzeczą, jaką zrobiłem, było spojrzenie pod spód modeli, aby przekonać się, czy znajdę tam to, co mi obiecano.


I rzeczywiście - w wózkach wagonów wyraźnie widać zbieraki napięcia. Przyjrzę się bliżej tej funkcjonalności dalej w moim artykule.

zbieraki napięcia w wagonie dapol

Moje nowe wagony ogólnie prezentują się tak...

brytyjski pociąg królewski




...zaś spojrzenie z bliska uwidacznia różne ciekawe detale.


Prezentują się bardzo dobrze. Malowanie nie wszędzie jest idealne (np. ramy okien), ale znajdziemy za to sporo mikroskopijnych napisów, które są naprawdę ostre jak brzytwa. Korpusy wagonów oferują sporo małych elementów, zaś zerknięcie do środka ukazuje dość realistycznie wyglądające przedziały i siedzenia.

Zdecydowałem się zdjąć dach z jednego z wagonów, aby dalej potwierdzić "gotowość na oświetlenie wewnętrzne". Instrukcja opisuje wymagane kroki bardzo dobrze. Wystarczy wysunąć cztery metalowe druciki, które znajdziemy na końcach pojazdu. Autor dokumentacji nie ostrzegł jednak, że są one bardzo sprężyste. Uwolnienie ich z otworów powoduje, że odskakują gwałtownie i daleko. Dwie sztuki niemalże w ten sposób zgubiłem. Pamiętajmy więc, aby zawsze jedną ręką przytrzymywać te elementy, w czasie gdy drugą je wysuwamy.


Oto wnętrze wagonu. Na jednym z końców wyraźnie widać...


...malutkie gniazdko elektryczne. A więc model nie tylko posiada zbieraki napięcia, ale też doprowadza prąd do środka w bardzo elegancki sposób.

gniazdo lighbara firmy dapol

Dapol posiada w swojej ofercie produkt o nazwie "lightbar", który jest po prostu dostosowanym do wagonu paskiem LED. Ja jednak wykorzystam swoje własne rozwiązanie. Wygląda na to, że będzie pasować dobrze, jeśli tylko przytnę trochę moje płytki PCB. Chyba będzie z tego kolejny artykuł na bloga :)


Wagony pasażerskie firmy Dapol prezentują się bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę, jak bezboleśnie można w nich dodać oświetlenie, powiedziałbym że są też warte swojej ceny. Teraz muszę tylko znaleźć trochę czasu na instalację i mój nowy pociąg będzie gotowy do drogi.

czwartek, 8 marca 2018

Film z perspektywy maszynisty na makiecie w skali N

Zacznę od popsucia niespodzianki. Ten pościk nie zakończy się spektakularnym sukcesem. Ale nie będzie też sromotnej porażki. Trudno będzie w nim znaleźć więc przepis na sukces, ale i tak postaram się zamieścić w nim trochę potencjalnie przydatnych informacji. W końcu po to są blogi, czyż nie?

Nagranie filmu z perspektywy maszynisty na makiecie w skali N było moim celem od dłuższego czasu. Po prostu ciekawiło mnie, jak by to wyglądało... Wyzwanie było dość oczywiste - kamera musiała być mała, zakres ostrości musiał się zgadzać, ruch musiał być płynny, itd.

Po uważnym przestudiowaniu produktów dostępnych na rynku, doszedłem do wniosku, że chyba wiem czego potrzebuję do pierwszej próby. I tak stałem się posiadaczem:
  • podwozia samojezdnego Tomytec
  • miniaturowej kamery SQ8

tomytec tm-04 oraz kamera sq8

Zacznijmy od podwozia. Ten element miał stanowić ruchomą podstawę dla kamery i oczekiwałem, że zapewni płynny ruch po torowisku. Model, na który się zdecydowałem, to Tomytec TM-04, który można dostać za około 20 dolarów, jeśli wie się, gdzie szukać (Plaza Japan).


Oto zawartość zestawu. Znajdziemy w nim...

zestaw podwozia samojezdnego tomytec

...podwozie z zainstalowanym silniczkiem...


...dwa sprzęgi, niewielki obciążnik, trochę detali do samodzielnej instalacji...


...a także instrukcję (po japońsku).


Dokumentacja nie jest zbyt przydatna, ze względu na użyty język. Dostrzec można w niej jednak informację o napięciu 12V DC, podobnie jak miało to miejsce w przypadku wagonu czyszczącego Tomix. Przypadek? Chyba nie... Tomix i Tomytec to jedna firma. Lepiej uważać i nie przekraczać dozwolonego napięcia.


Spójrzmy teraz na kamerkę. Przede wszystkim była ona tania. Właściwie to bardzo tania - gdzieś w okolicach 10 dolarów. Biorąc pod uwagę niską cenę, zawartość opakowania jest całkiem pokaźna. Znajdziemy w nim:
  • kamerkę
  • dość dobrze napisaną instrukcję
  • zaczep do kamery
  • kabel do ładowania

kamera sq8 - zawartość zestawu

Kamera jest naprawdę niewielkich rozmiarów. Wygląda jak kostka - wysoka, szeroka i głęboka na 2cm. Powinna spisać się dobrze na makiecie w skali N!


Czas na pierwsze ujęcie testowe. Postawiłem kamerę na makiecie i... pstryk!


Cóż, pierwsze zdjęcie wcale nie jest dobre. Widoczne są na nim przynajmniej trzy poważne problemy. Przyjrzyjmy się im po kolei...

Problem nr 1: ostrość jest gdzieś daleko z tyłu. Na powyższym zdjęciu widać, że elementy pierwszego planu są zupełnie rozmyte, a wyraźne są dopiero te, które widać głęboko w tle. W zasadzie wcale mnie to nie zaskakuje. Nie spodziewałem się, że kamera sama z siebie będzie w stanie wykonywać zdjęcia makro. Dlatego też dokupiłem poniższy zestaw soczewek. Są one przeznaczone do telefonów komórkowych i można je dostać bardzo tanio na Ebay.



Bez dodatkowych soczewek wszystko, co znajduje się bliżej niż 20cm od kamery, jest zupełnie nieostre, a wyraźny obraz uzyskamy tylko dla obiektów w odległości ok. 40cm. Kiedy jednak dodamy soczewkę makro, punkt ostrości przesuwa się na jakieś 8cm od obiektywu. To już daje dużo lepsze możliwości filmowania malutkiej makiety. Poniżej zdjęcie na dowód - teraz pierwszoplanowe obiekty są dobrze widoczne.

problem balansu bieli

Cała machina filmująca też wygląda teraz bardziej profesjonalnie. Prawie jak miniaturka lustrzanki.


Problem nr 2 dotyczy błędnych kolorów. Na powyższych zdjęciach wszystko jest purpurowe. Przyczyną tego jest rodzaj oświetlenia w moim mieszkaniu. Dobra kamera oferowałaby możliwość ustawienia balansu bieli, co zniwelowałoby ten problem. Tania SQ8 nie obsługuje jednak takiej funkcji i jest na stałe skonfigurowana do światła dziennego. Jeśli więc chcemy filmować wewnątrz musimy zapewnić źródło światła o temperaturze 6000K lub więcej. Inaczej mówiąc: bardzo, bardzo zimnie białe oświetlenie. Kiedy już takie zastosujemy, problem balansu bieli znika.

Problem nr 3 to ogólna jakość zrobionych zdjęć. Ale bądźmy ze sobą szczerzy - czy można spodziewać się więcej po kamerze za 10 dolarów? Chyba nie można. To nie jest GoPro. Jakość zawsze będzie słaba, nawet jeśli zapewnimy doskonałe oświetlenie (co i tak trzeba zrobić, żeby rezultaty były w ogóle zadowalające).

No dobrze - chyba czas wypróbować mój filmujący pojazd...

wagon do filmowania makiety kolejowej

Niestety bardzo szybko okazało się, że jest jeszcze jeden problem. Podwozie Tomytec co prawda poruszało się płynnie, jednak nie mogłem go zmusić do naprawdę powolnej jazdy. Jego minimalna prędkość była stanowczo zbyt wysoka.

I dlatego stworzyłem rozwiązanie dodatkowe bazujące na zestawie firmy Peco. Poniższe ustrojstwo zaprzągłem do lokomotywy DCC będącej w stanie pracować zarówno bardzo płynnie, jak i z bardzo małą prędkością.


Wynikiem jest poniższy filmik. Składa się on z szeregu ujęć - niektóre pochodzą z pojazdu Tomytec, a niektóre z wagonu firmy Peco. Można je rozróżnić obserwując prędkość jazdy oraz dźwięk silnika.


Niestety, gładki przejazd to to nie jest. Okazuje się, że filmowanie na makiecie w skali N wymaga naprawdę idealnego torowiska. Nawet najmniejsze nierówności - na przykład na rozjazdach - powodują duże drgania w nakręconym materiale. A to, że moja makieta jest malutka, wcale tu nie pomaga. Pętla ma bowiem mniej niż 2m i zawiera aż cztery rozjazdy. Trudno więc nawet uzyskać kilkusekundowy fragment filmu bez wstrząsów.

Ale ostatecznie technologia jednak działa. Gdyby moja makieta była większa, i gdyby posiadała dłuższe ciągłe odcinki bez rozjazdów, film byłby pewnie całkiem dobry. Kiedy już uporałem się z problemem ostrości oraz zapewniłem odpowiednie oświetlenie, pozostała tylko odrobinę rozczarowująca jakość obrazu, którą trzeba chyba po prostu zaakceptować. Przynajmniej do czasu, aż ukaże się na rynku lepsza kamera. Wtedy na pewno do tematu powrócę... I mam nadzieję, że moja maleńka makieta będzie wtedy większa :)