Najnowsze Wpisy

niedziela, 26 listopada 2017

Faller 170900, Wjazd do tunelu z kamienia naturalnego

Prace nad tunelem do mojej makiety ogrodowej toczą się dość wolno. Po moich pierwszych porażkach z konstrukcją drewnianą zdecydowałem się na użycie betonu komórkowego i na razie struktura trzyma się dobrze (więcej tutaj). Nadszedł czas na zadbanie o wygląd całości, więc w kolejnym kroku postanowiłem stworzyć wjazd do tunelu.

Zadanie było dla mnie zupełnie nowe i oczywiście nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Szczęśliwie natrafiłem na produkt firmy Faller, który wydawał się być dokładnie tym, czego potrzebowałem. Faller 170900 to bowiem zestaw kamienia naturalnego przeznaczony do użycia na zewnątrz. Wypróbujmy go więc!

Faller 170900 zestaw kamienia naturalnego

Pakiet składa się z kilku elementów:
  • puszki kleju do użytku na zewnątrz
  • butelki uszczelniacza powierzchniowego
  • butelki impregnatu
  • sześciu kamiennych mat
  • pędzla
  • drewnianego narzędzia do modelowania
  • dokumentacji


Zawartość dołączonej instrukcji okazuje się bardzo przydatna. Pozwala na łatwe rozpoczęcie pracy nawet osobom, które z tego typu materiałami stykają się po raz pierwszy. Lektura była dla mnie cenną lekcją.


Kamienne maty dostajemy w dwóch kolorach: jasnym i ciemnym. Z każdego  mamy po trzy sztuki. Pojedyncza mata ma wymiary 210 x 148 mm.

Faller maty kamienne

Dobrze, weźmy się więc do roboty. Jak wiele moich innych projektów, ten również zaczął się od zużytego pudełka po pizzy. Wykorzystałem je do przygotowania kształtu wjazdu, który ostatecznie chciałem uzyskać.


Kiedy już byłem zadowolony z wymiarów i krzywych, skopiowałem wzór na dwa kawałki pianki izolacyjnej. Ten materiał jest używany do pokrywania fasad budynków, powinien więc dobrze poradzić sobie w ogrodzie...


Następnie zabrałem się za wycinanie kamiennych elementów z dostarczonych mat. Proces ten okazał się być banalnie prosty przy użyciu zwykłego noża segmentowego.


Po przyklejeniu elementów do pianki, całość od razu zaczęła wyglądać jak wjazd do tunelu. Efekt był natychmiast miły dla oka. Niestety okazało się też, że użyty klej rozpuszcza piankę i dość mocno uszkodził jej powierzchnię. Ostatecznie jednak nie miało to większego znaczenia.


Oczywiście dzieło nie było idealne. W szczególności - gdybym tylko uważniej przestudiował instrukcję, to udałoby mi się uniknąć pionowych szpar widocznych na poniższym zdjęciu. Z pewnej odległości i tak ich jednak zupełnie nie widać.


Pociąłem pozostałe maty na prostokąty i podzieliłem na dwie grupy, po jednej dla każdego z wjazdów. Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, że nie mam wystarczającej ilości materiału do pokrycia całej powierzchni...


Stanąłem więc przed wyborem - albo dokupić maty, albo improwizować. Zdecydowałem się na to drugie wyjście i postanowiłem pójść w stary, zaniedbany wygląd. I tak mój wjazd do tunelu będzie miał tylko trochę widocznych kamieni.


Pozostała część będzie pokryta kolorową podsypką, której normalnie używam w skali N. Najpierw przykleiłem ją do pianki, a następnie utwardziłem uszczelniaczem powierzchniowym Fallera.


Ostatnim krokiem była impregnacja, którą wykonałem trzy razy. Użyłem do tego płynu Faller 170903 będącego częścią opisywanego zestawu. Oto efekt końcowy. Wjazd nr 1...

skończony wjazd do tunelu w skali G

...oraz wjazd nr 2.


Obawiałem się, że drobna podsypka nie będzie trzymać się zbyt dobrze. Okazało się jednak, że wielokrotne rozpylanie uszczelniacza zrobiło swoje. Nic nie odpadło i nie musiałem nawet zbytnio sprzątać warsztatu po zakończeniu pracy.

Jestem całkiem zadowolony z efektu. Naprawdę nieźle jak na pierwszy raz. Jeśli całość wytrzyma próbę czasu, to będę bardzo, bardzo szczęśliwy. Faller 170900 to na pewno bardzo dobry produkt, który pozwala na uzyskanie świetnych wyników w łatwy sposób. Właściwie zupełnie nie ma na co narzekać...

Instalacja wjazdów musi zaczekać do wiosny. Ale już teraz widzę, że będą wyglądać bardzo dobrze na mojej makiecie :)

wtorek, 14 listopada 2017

Piko 37738 i 37739, Węglarki w skali G

Aż trudno uwierzyć, jak mocno czasami sprzyja mi szczęście przy robieniu zakupów. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem w katalogu Piko z 2013 roku wagon towarowy PKP w skali G, od razu wiedziałem, że muszę go mieć. Cena była jednak zbyt wysoka. Zdecydowałem się więc poczekać na jakąś promocję, ale... ta nigdy nie nadeszła. Zamiast tego model został wyprzedany i stał się niemal nieosiągalny.

Od tego czasu minęło wiele miesięcy. Postanowiłem powrócić do tego marzenia. Zapuściłem wyszukiwanie w Google i zacząłem przeglądać jego wyniki. Strona po stronie dotarłem do niezbadanych obszarów internetu. I wtedy... znalazłem go. Moja węglarka PKP nie tylko była dostępna, ale była również przeceniona!

I tak zamiast jednego modelu kupiłem dwa. Dwa w cenie jednego. Piko 37738 oraz Piko 37739.

Piko G scale gondolas

Produkty przyszły w opakowaniach typowych dla Piko. Pomimo bardzo długiego czasu spędzonego na półkach sklepowych, wyglądają idealnie. Już się cieszę!

Piko 37738 & Piko 37739

Wagony są identyczne, za wyjątkiem koloru i namalowanych wzorów. Zawartość kartonów też jest niemal taka sama.


Różnią się jedynie ilością załączonych żółtych zaczepów. Jeden zestaw zawiera sześć sztuk, a drugi cztery. To ciekawe, ale w sumie nieistotne, gdyż zamontować można jedynie cztery takie elementy.


Dziesięć minut później wspomniane detale są już zainstalowane. Są mocno dopasowane do otworów i byłem zmuszony użyć gumowego młotka. Ale oto jest - Piko 37739 w pełnej krasie:

Piko 37739

Tutaj zaś Piko 37738:

Piko 37738

Poniżej więcej zdjęć obu wagonów:

Piko PKP G scale gondola

Modele nie są "niczym szczególnym", w końcu to zwykłe węglarki. Z drugiej strony nie można też o nich powiedzieć nic złego. Posiadają sporo detali, są ładnie pomalowane i są dokładnie tym, czego się spodziewałem.

Naturalnie jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się zdobyć wagon PKP w skali G. To prawdziwy rarytas i naprawdę miałem dużego fuksa. Wciąż uważam, że pierwotna cena była zbyt wysoka, więc nabycie go przy znaczącej obniżce jest już dla mnie prawdziwym szczytem spełnienia. Kolejny udany zakup :)

poniedziałek, 6 listopada 2017

Tomix 6425, Wagon do czyszczenia torów w skali N

Podczas moich przygód z lokomotywą Brawa zasugerowano mi, że tory na mojej makiecie w skali N nie były czyste. Oczywiście nie było to prawdą, niemniej postanowiłem zająć się tym potencjalnym problemem. Zakup wagonu czyszczącego rozważałem już od pewnego czasu, nic więc dziwnego, że szybko stałem się posiadaczem nowego, ciekawego produktu. Pochodzi on z japońskiej firmy Tomix i dostępny jest w wielu wersjach. Mój model jest niebieski, a jego numer katalogowy to 6425.

Tomix 6425 wagon czyszczący

Nie mamy tu do czynienia z samym wagonem, a z całym systemem. W zestawie dostajemy różnego rodzaju dyski czyszczące: zasysający, miękki do wycierania na mokro oraz szorstki do szorowania na sucho. Dyski są zamienne i w jednej chwili pod wagonem zainstalowany jest tylko jeden z nich. Montując więc konkretny typ jednocześnie wybieramy aktualny tryb czyszczenia.


Interesującym elementem zestawu jest torebka z czterema maleńkimi częściami. Składają się na nie:
  • samoprzylepna miotełka do odkurzania
  • gąbka do nawilżania
  • narzędzie do wymiany dysków
  • dzióbek, który do niczego nie pasuje :)


Zamówiłem też kilka akcesoriów, które uzupełniają zestaw.


Tomix 6423 to zestaw dodatkowych czyszczących dysków wraz z nakładkami. Tomix 6424 zawiera same samoprzylepne nakładki bez dysków. A Tomix 6402 to po prostu płyn do czyszczenia torów.

Akcesoria firmy Tomix do czyszczenia torów

Wróćmy jednak do samego wagonu. Dostajemy z nim krótką, ale fajną instrukcję zawierającą sporo obrazków. Niestety załączona wersja jest w całości w języku japońskim. Niemieckie i angielskie tłumaczenia można jednak znaleźć w sieci, jako że produkt firmy Tomix jest też sprzedawany przez Fallera i Atlasa.


Instrukcja jasno pokazuje trzy tryby czyszczenia, jakie oferuje model:
  • odkurzacz - gdzie małe drobinki brudu są zasysane bez dotykania torowiska
  • czyszczenie na mokro - przy użyciu specjalnego płynu oraz obracającego się dysku z miękką nakładką delikatnie wycierającą szyny
  • czyszczenie na sucho - z nakładką przypominającą papier ścierny do usuwania naprawdę opornego brudu


A tak wygląda sam model. Trochę futurystyczny, no nie?


Jeden koniec wagonu zawiera włącznik oraz zbiorniczek na ciecz czyszczącą.


Drugi koniec oferuje dodatkowe gniazdo napięciowe. Standardowo wagon pobiera prąd z szyn, ale gdyby były bardzo brudne... być może ta alternatywna metoda zasilania staje się przydatna?


Środek wagonu to po prostu pusty zbiornik, w którym ląduje brud zbierany w trybie odkurzacza.


Jeśli zajrzeć pod spód modelu, to dostrzeżemy maleńki pręcik, do którego montuje się wspomniane dyski. Pręt ten jest przedłużeniem silniczka ukrytego wewnątrz pojazdu. Napęd ten powoduje obracanie się dysków w trakcie trwania czyszczenia.


Bardzo ważną informacją na temat omawianego wagonu jest to, iż nie jest on samobieżny. Zainstalowany silnik jest używany jedynie do napędzania dysków i nie powoduje poruszania się modelu. Trzeba więc albo ciągnąć go lokomotywą, albo popychać palcem.

Wiem też z internetu, że model nie jest zgodny ze sterowaniem DCC. W szczególności jego silnik ma tendencję do szybkiego przepalania się w przypadku zasilenia sygnałem cyfrowym. Najprawdopodobniej chodzi tu po prostu o zbyt duży woltaż. Instrukcja jasno wskazuje na potrzebę podania stałego napięcia o wartości 12V. To trochę komplikuje sprawę, gdyż nawet moja analogowa centralka firmy Trix jest w stanie dostarczyć więcej. Cóż, będę musiał uważać...


Test nr 1 - tryb odkurzania. Moja makieta do brudnych nie należy, rozsypałem więc na torach trochę drobnej podsypki. Zdjęcie po lewej pokazuje obszar przed czyszczeniem, a zdjęcie po prawej to samo miejsce po. Odkurzanie rzeczywiście zadziałało i wagon był w stanie odessać nawet dość ciężkie drobinki żwirku. Jestem przekonany, że nie miałby żadnego problemu z podniesieniem zwykłego, lekkiego kurzu.


Zebrany materiał wylądował w pustej przestrzeni wagonu.


Podczas pełnego okrążenia makiety udało się nawet zebrać stosunkowo duży kawałek ręcznika papierowego.


Test nr 2 - czyszczenie na mokro. Ponownie zdjęcia po lewej i prawej pokazują ten sam fragment torowiska przed i po operacji. Nie widać różnicy, nieprawdaż? Jak już wspominałem - moja makieta nigdy nie była tak naprawdę brudna :)

Efekty czyszczenia były jednak widoczne. Do testu wykorzystałem najrzadziej używany fragment torowiska i na początku wagon miał wyraźny problem z pobieraniem prądu z szyn. Po kilku przejazdach działał już natomiast idealnie, więc tory musiały stać się czystsze, mimo że gołym okiem trudno to dostrzec.


Jest też inny dowód. Nakładka czyszcząca ewidentnie zebrała trochę brudu, co widać na poniższym zdjęciu.


Test nr 3 - czyszczenie na sucho. Tutaj zdjęcia porównawcze prezentują wyraźną różnicę. Dysk z papierem ściernym naprawdę wypolerował tory. Niestety wcale nie wygląda to dobrze. W mojej ocenie szyny zostały starte zbyt mocno, a wynik śmiało można nazwać uszkodzeniem.


Muszę jednak zaznaczyć, że mój test był dość długi. Jeśli spojrzeć na dysk po zakończeniu czyszczenia, to zobaczymy że jest on zupełnie zużyty. Być może, gdyby ograniczyć czas polerowania, efekt byłby mniej niepokojący...


Z drugiej jednak strony, znalazłem miejsca na makiecie, gdzie dysk obracał się tylko przez krótką chwilę. Niestety nawet te fragmenty torów też uznaję za uszkodzone. Zarysowania są mocne i wyraźnie widoczne na poniższym obrazku.


Mam jeszcze dwie obserwacje po zakończeniu testu...

Po pierwsze - w trybach, w których nakładki dotykają torów, model ma pewne problemy z pokonywaniem rozjazdów oraz torów ustawiających. Ponadto stawia też dość znaczny opór podczas jazdy. W związku z tym użycie wagonu zawsze będzie wymagać dodatkowej uwagi operatora. Trzeba mu bowiem zapewnić odpowiednie tempo jazdy - tak aby nie utknął na przeszkodzie, ale też się nie wykoleił.

Po drugie - napięcie wymagane do napędzenia silniczka to nie po prostu 12V. Zmienia się ono zależnie od tego, jaką czynność w danej chwili wagon wykonuje. To odkrycie zmienia moje myślenie na temat dostosowania modelu do jazdy na makiecie sterowanej DCC. Myślałem, że wystarczy dodać prosty układ, który z sygnału cyfrowego stworzy stałe 10-12V, ale to jednak nie zadziała. Widzę teraz, że muszę mieć kontrolę nad obrotami silnika i jedynym wyjściem jest instalacja pełnego dekodera DCC.

Podsumowanie


Okazuje się, że model naprawdę działa i może być użyty do utrzymywania makiety w skali N w czystości. Tryb odkurzacza jest potencjalnie przydatny. Czyszczenie na mokro to coś, czego będę używał na co dzień. Natomiast czyszczenie na sucho jest niebezpieczne i nigdy więcej go nie wykorzystam.

Najtańszym sposobem nabycia modelu jest sprowadzenie go bezpośrednio z Japonii. Gorąco polecam sklep Japan Plaza na Ebayu. Oferuje on bardzo dobre ceny i moje doświadczenia z nim są wyłącznie pozytywne...

Mój następny krok? Instalacja dekodera DCC wewnątrz wagonu. Miejmy nadzieję, że to już wkrótce...