Gdy skończyłem układać drogi na mojej makiecie ogrodowej okazało się, że powstała niewielka, pusta działka. Była zbyt mała, aby umieścić na niej coś znaczącego, ale jednocześnie znajdowała się w samym centrum przyszłego miasteczka. Nie mogłem więc pozostawić jej pustą...
Wtedy właśnie zrodził się pomysł zamodelowania kiosku. Początkowo myślałem o wydrukowaniu go na drukarce 3D, ale później sprawdziłem produkty dostępne na rynku i okazało się, że są bardzo interesujące. Zarówno PIKO, jak i Pola G mają bowiem w swojej ofercie niewielkie sklepiki i zdecydowałem się zainwestować w jeden z nich. Mój wybór padł na Pola G, jako że ich produkt wydawał się oferować więcej za mniejszą cenę.
Numer katalogowy tego zestawu to 330995. Dostajemy go w formie niewielkiego i dość lekkiego pudełka.
Małe pudełko - niewielka zawartość. Wszystko jest jednak starannie zapakowane i elementy dotarły do mnie nienaruszone. Jak to ma zawsze miejsce w przypadku produktów Pola G - kleju w zestawie nie znalazłem.
Części plastikowe można tu podzielić na dwie grupy. Pierwsza to elementy, z których zostanie zbudowany sam kiosk...
...a druga to różnorakie akcesoria.
Produkt zawiera pokaźną kolekcję naklejek, jednak - jak zawsze - będę drukował swoje własne, aby uzyskać bardziej swojski wygląd.
Instrukcja jest krótka i czytelna. Sam model zaś jest prosty, więc żadnych trudności raczej się nie spodziewam.
Kiosk składa się z czterech ścian...
...przykrytych dachem.
Dodatki składają się z krzeseł, stolików, stojaków na gazety oraz parasolki.
A tak wyglądają moje naklejki nawiązujące do polskich klimatów.
Sama budowa była szybka i prosta. I jak tylko wszystkie dekoracje znalazły się na modelu, można była podziwiać efekt końcowy.
Cóż, malutki ten zestaw. Trudno właściwie się nad nim rozpisywać. Niemniej ostatecznie wygląda to ładnie, jest dość szczegółowo i kolorowo. Dołączone akcesoria są bardzo miłym elementem, a cena zestawu też nie była wygórowana. Myślę, że model bardzo dobrze wypełnił pustą działkę. Podsumowując - kasa dobrze wydana :)
Nowinki, opowieści, porady i recenzje ze świata modeli kolejowych i nie tylko.
Najnowsze Wpisy
niedziela, 28 maja 2017
czwartek, 18 maja 2017
Test samochodów w skali G na wolnym powietrzu - 300 dni później!
Jakieś 11 miesięcy temu postanowiłem wystawić moje auta w skali G na ogród i nazwałem to testem. Obiecałem, że przyjrzę im się po 100 dniach i opiszę swoje obserwacje na moim blogu. Cóż, minął już prawie rok, terminu nie dotrzymałem, więc może chociaż teraz nadrobię tę zaległość 😁
Oto moje autka przyniesione z makiety ogrodowej po 300 dniach. Przez cały ten okres były wystawione na różnorodne warunki pogodowe. Trwało to od czerwca do maja.
Na pierwszy rzut oka widać, że nie są poważnie uszkodzone. Z pewnej odległości nadal wyglądają jak te same auta, które kiedyś kupiłem. Ale przyjrzyjmy się każdemu z osobna.
Hyundaiem i30 jeżdżę na co dzień "w realu". Wygląda na to, że model jest w lepszym stanie niż moje prawdziwe auto 😅
Trochę zmian widać po kilku miesiącach na zewnątrz. Srebrny pasek oraz logo na maskownicy straciły trochę farby, zaś kolor w okolicach reflektorów też jakby się zmienił. Ale ogólnie - wygląda super! Właściwie to najgorszym co się wydarzyło było to, że w środku pająk zrobił sobie gniazdo. Nieźle mnie wystraszył...
Ten model to moja pamiątka z wczasów nad morzem...
Po jednym sezonie wygląda naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Niebieski lakier nadal jest tak samo niebieski. Czerwone lampy trochę wyblakły, ale nie ma żadnych istotnych uszkodzeń. Bardzo dobrze!
Kolejna pamiątka z letniego urlopu...
Tym modelem martwiłem się bardzo. Powodem są kolorowe ozdoby, którymi jest oklejony na większości swojej powierzchni. Obawiałem się, że szybko się odkleją. Tak się jednak nie stało. Nadal jest cały komplet. Co prawda trochę straciły kolor, ale w sumie nie aż tak bardzo.
Chromowane logo VW jest teraz częściowo czarne, a czerwone lampy stały się białe. Ogólnie jednak wygląda dobrze. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet naklejka na tablicy rejestracyjnej przetrwała.
Trabancik - za mojego dzieciństwa nazywany też mydelniczką...
Jedyne uszkodzenie, jakie dostrzegam to przednia naklejka. Zdecydowanie nie była odporna na warunki pogodowe. Trochę farby brakuje też na zderzakach. Ale poza tym model wygląda zdecydowanie lepiej niż Trabanty, które pamiętam sprzed lat.
Nie kojarzę żadnej historii związanej z tym zakupem. Może model był po prostu tani...
Alfa Romeo wyglądałoby nadal idealnie, gdyby nie niejednolity stopień wyblaknięcia farby na różnych elementach. Wydaje się, że model nie został pomalowany w sposób spójny i przedni zderzak zestarzał się trochę bardziej niż reszta nadwozia. Szkoda, ale czy to duży problem? Chyba jednak nie...
To teraz mój ulubieniec. Prawdziwy model do użytku zewnętrznego wyprodukowany przez firmę specjalizującą się w makietach ogrodowych. Był też jakieś trzy razy droższy od pozostałych aut.
Jeśli chodzi o materiał, z którego został wykonany, to nie widać żadnych uszkodzeń. Kolory są nadal mniej więcej takie same. Plastik nie odkształcił się i nie stał się kruchy.
Pojawiły się natomiast pewne uszkodzenia mechaniczne, które spowodowane są delikatną budową modelu, o której wspominałem w mojej recenzji. Ciężarówka straciła przednią szybę - proste do naprawienia, oraz boczne lusterko - też można by łatwo dokleić, gdyby nie zginęło na zawsze gdzieś w żwirze.
Mam też dodatkową uwagę odnośnie elementu "plandeki". W zeszłym roku zdecydowałem się nie przyklejać go do paki. Okazuje się, że był to błąd. Plandeka bowiem "odlatuje" każdej wietrznej nocy. Dosłownie wstaję rano i muszę jej szukać na ogrodzie. Tym razem więc przymocuję ją na dobre, nawet jeśli zmniejszy to funkcjonalność modelu.
Trzeba przyznać, że autka poradziły sobie dość dobrze z całoroczną pogodą. Żaden model nie wymaga wymiany, ani poważnej naprawy. Jedyną wątpliwość mam odnośnie produktu firmy Pola G - był on bowiem najdroższy, a jednocześnie jako jedyny wymagał interwencji. No ale przyznajmy też, że jest najbardziej szczegółowy i oferuje przyjemność jego składania.
Ostatecznie - żaden pojazd mnie nie rozczarował. Wydaje się, że można użyć czy to modeli metalowych, czy też dedykowanych modeli do ogrodu, a efekt będzie i tak zadowalający. Przynajmniej biorąc pod uwagę okres jednego roku...
Następna kontrola - może gdzieś w 2018?
Oto moje autka przyniesione z makiety ogrodowej po 300 dniach. Przez cały ten okres były wystawione na różnorodne warunki pogodowe. Trwało to od czerwca do maja.
Na pierwszy rzut oka widać, że nie są poważnie uszkodzone. Z pewnej odległości nadal wyglądają jak te same auta, które kiedyś kupiłem. Ale przyjrzyjmy się każdemu z osobna.
Hyundai i30, Welly
Hyundaiem i30 jeżdżę na co dzień "w realu". Wygląda na to, że model jest w lepszym stanie niż moje prawdziwe auto 😅
Trochę zmian widać po kilku miesiącach na zewnątrz. Srebrny pasek oraz logo na maskownicy straciły trochę farby, zaś kolor w okolicach reflektorów też jakby się zmienił. Ale ogólnie - wygląda super! Właściwie to najgorszym co się wydarzyło było to, że w środku pająk zrobił sobie gniazdo. Nieźle mnie wystraszył...
VW Beetle, Kinsmart
Ten model to moja pamiątka z wczasów nad morzem...
Po jednym sezonie wygląda naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Niebieski lakier nadal jest tak samo niebieski. Czerwone lampy trochę wyblakły, ale nie ma żadnych istotnych uszkodzeń. Bardzo dobrze!
VW Bus, Kinsmart
Kolejna pamiątka z letniego urlopu...
Tym modelem martwiłem się bardzo. Powodem są kolorowe ozdoby, którymi jest oklejony na większości swojej powierzchni. Obawiałem się, że szybko się odkleją. Tak się jednak nie stało. Nadal jest cały komplet. Co prawda trochę straciły kolor, ale w sumie nie aż tak bardzo.
Chromowane logo VW jest teraz częściowo czarne, a czerwone lampy stały się białe. Ogólnie jednak wygląda dobrze. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet naklejka na tablicy rejestracyjnej przetrwała.
Trabant 601, Yat Ming
Trabancik - za mojego dzieciństwa nazywany też mydelniczką...
Jedyne uszkodzenie, jakie dostrzegam to przednia naklejka. Zdecydowanie nie była odporna na warunki pogodowe. Trochę farby brakuje też na zderzakach. Ale poza tym model wygląda zdecydowanie lepiej niż Trabanty, które pamiętam sprzed lat.
Alfa Romeo MiTo, Bburago
Nie kojarzę żadnej historii związanej z tym zakupem. Może model był po prostu tani...
Alfa Romeo wyglądałoby nadal idealnie, gdyby nie niejednolity stopień wyblaknięcia farby na różnych elementach. Wydaje się, że model nie został pomalowany w sposób spójny i przedni zderzak zestarzał się trochę bardziej niż reszta nadwozia. Szkoda, ale czy to duży problem? Chyba jednak nie...
Opel Blitz, Pola G
To teraz mój ulubieniec. Prawdziwy model do użytku zewnętrznego wyprodukowany przez firmę specjalizującą się w makietach ogrodowych. Był też jakieś trzy razy droższy od pozostałych aut.
Jeśli chodzi o materiał, z którego został wykonany, to nie widać żadnych uszkodzeń. Kolory są nadal mniej więcej takie same. Plastik nie odkształcił się i nie stał się kruchy.
Pojawiły się natomiast pewne uszkodzenia mechaniczne, które spowodowane są delikatną budową modelu, o której wspominałem w mojej recenzji. Ciężarówka straciła przednią szybę - proste do naprawienia, oraz boczne lusterko - też można by łatwo dokleić, gdyby nie zginęło na zawsze gdzieś w żwirze.
Mam też dodatkową uwagę odnośnie elementu "plandeki". W zeszłym roku zdecydowałem się nie przyklejać go do paki. Okazuje się, że był to błąd. Plandeka bowiem "odlatuje" każdej wietrznej nocy. Dosłownie wstaję rano i muszę jej szukać na ogrodzie. Tym razem więc przymocuję ją na dobre, nawet jeśli zmniejszy to funkcjonalność modelu.
Podsumowanie
Trzeba przyznać, że autka poradziły sobie dość dobrze z całoroczną pogodą. Żaden model nie wymaga wymiany, ani poważnej naprawy. Jedyną wątpliwość mam odnośnie produktu firmy Pola G - był on bowiem najdroższy, a jednocześnie jako jedyny wymagał interwencji. No ale przyznajmy też, że jest najbardziej szczegółowy i oferuje przyjemność jego składania.
Ostatecznie - żaden pojazd mnie nie rozczarował. Wydaje się, że można użyć czy to modeli metalowych, czy też dedykowanych modeli do ogrodu, a efekt będzie i tak zadowalający. Przynajmniej biorąc pod uwagę okres jednego roku...
Następna kontrola - może gdzieś w 2018?
wtorek, 9 maja 2017
Piko 37720, Wagon do czyszczenia torów w skali G
Wiosna nareszcie nadeszła i udało mi się w końcu wystartować nowy sezon kolejki ogrodowej. W ramach przygotowań do tej chwili sprawiłem sobie wcześniej wagon do czyszczenia torów wierząc, że usprawni on prace po zimowej przerwie. Wiązałem z nim spore nadzieje, jako że nie był to mały wydatek...
Artykuł, który opisuję, to Piko 37720. Wybrałem go z dwóch powodów:
Otwarcie pudełka ukazało dokładnie to co zamówiłem - jaskrawożółty wagon towarowy kryty plandeką (z jakimiś niemieckimi napisami).
Zawartość pudełka to:
Dołączono również maleńkie detale, których nie zauważyłem w pierwszej chwili. Jest ich aż sześć sztuk, mimo że da się zainstalować tylko cztery. Czy to oznacza, że mogą się łatwo zgubić? Chyba nie - po instalacji trzymają się naprawdę solidnie.
Instrukcja obsługi opisuje sam model wyjaśniając między innymi wymianę zderzaków...
...oraz zawiera wskazówki dotyczące procesu czyszczenia torów.
Elementy czyszczące - maty filcowe oraz płyn - znajdziemy wewnątrz wagonu. Piko załączyło dwie maty, mimo że w danej chwili w użyciu jest zawsze tylko jedna.
Podwozie wagonu posiada płytkę, do której przyczepia się wspomniane filce. Ich mocowanie oraz demontaż są bardzo proste.
Płytka nie jest przykręcona mocno i jednocześnie trochę waży. Dzięki temu zawsze naciska na tory z zauważalną, jednak nie nazbyt dużą siłą.
Samą płytkę można też całkowicie odkręcić, co sprawia że wagon do polerowania torów staje się zwykłym elementem składu pociągu.
I tak właśnie wygląda model po usunięciu funkcji czyszczącej.
No wygląda dobrze! Jest to co prawda zwykły wagon towarowy z plandeką, jednak ilość szczegółów jest satysfakcjonująca i oczywiście - jestem zachwycony jaskrawym kolorem. Koła są co prawda plastikowe, ale tego właśnie się spodziewałem. Nie podobają mi się niemieckie napisy, ale trudno się dziwić temu wyborowi biorąc pod uwagę podstawowy rynek zbytu firmy Piko.
OK, ale czy to działa? No więc specjalnie czekałem z tą recenzją na początek sezonu, żeby móc odpowiedzieć na to właśnie pytanie. Spodziewałem się, że makieta ogrodowa będzie bardzo brudna po zimie i że będą to idealne warunki do przeprowadzenia testu.
Okazuje się, że miałem rację, i że nie miałem racji. Ku mojemu zaskoczeniu stan torowiska wcale nie był zły i lokomotywa była w stanie przejechać większość jego długości. Było jednak jedno miejsce - i było to wnętrze tunelu - gdzie pociąg miał naprawdę poważne problemy.
Przepuściłem wagon czyszczący przez ten tunel kilkanaście razy. I rzeczywiście - tory zostały wypolerowane, a pociąg zaczął przejeżdżać płynnie. Jednocześnie mata filcowa stała się brudna. Niewątpliwie więc - to działa.
Trudno oceniać efektywność takiej metody czyszczenia. Nie mogę oprzeć się uczuciu, że ręcznie zrobiłbym to szybciej. No ale to z kolei wymagałoby wdrapania się na makietę i sięgnięcia do wnętrza tunelu. Zdecydowanie łatwiej jest wpuścić tam pociąg, nawet jeśli zajmuje to więcej czasu.
Wagon doświadcza też kilku małych problemów na mojej makiecie, gdy jego element czyszczący jest zainstalowany. Nie zawsze jest w stanie pokonać tor ustawiający Piko, a już na pewno nie potrafi przejechać nad mechanizmem elektrycznym rozjazdu. Ale poza tym - działa bardzo, bardzo dobrze i na pewno wykonuje powierzone mu zadanie.
Artykuł, który opisuję, to Piko 37720. Wybrałem go z dwóch powodów:
- Podobne rozwiązanie firmy LGB wymaga kupna jednego z ich wagonów wąskotorowych, co zupełnie mnie nie interesowało.
- Model firmy Piko wyglądał całkiem ładnie i można go było użyć również jako zwykłego wagonu.
Otwarcie pudełka ukazało dokładnie to co zamówiłem - jaskrawożółty wagon towarowy kryty plandeką (z jakimiś niemieckimi napisami).
Zawartość pudełka to:
- wagon towarowy
- alternatywne zderzaki
- instrukcja obsługi
Dołączono również maleńkie detale, których nie zauważyłem w pierwszej chwili. Jest ich aż sześć sztuk, mimo że da się zainstalować tylko cztery. Czy to oznacza, że mogą się łatwo zgubić? Chyba nie - po instalacji trzymają się naprawdę solidnie.
Instrukcja obsługi opisuje sam model wyjaśniając między innymi wymianę zderzaków...
...oraz zawiera wskazówki dotyczące procesu czyszczenia torów.
Elementy czyszczące - maty filcowe oraz płyn - znajdziemy wewnątrz wagonu. Piko załączyło dwie maty, mimo że w danej chwili w użyciu jest zawsze tylko jedna.
Podwozie wagonu posiada płytkę, do której przyczepia się wspomniane filce. Ich mocowanie oraz demontaż są bardzo proste.
Płytka nie jest przykręcona mocno i jednocześnie trochę waży. Dzięki temu zawsze naciska na tory z zauważalną, jednak nie nazbyt dużą siłą.
Samą płytkę można też całkowicie odkręcić, co sprawia że wagon do polerowania torów staje się zwykłym elementem składu pociągu.
I tak właśnie wygląda model po usunięciu funkcji czyszczącej.
No wygląda dobrze! Jest to co prawda zwykły wagon towarowy z plandeką, jednak ilość szczegółów jest satysfakcjonująca i oczywiście - jestem zachwycony jaskrawym kolorem. Koła są co prawda plastikowe, ale tego właśnie się spodziewałem. Nie podobają mi się niemieckie napisy, ale trudno się dziwić temu wyborowi biorąc pod uwagę podstawowy rynek zbytu firmy Piko.
OK, ale czy to działa? No więc specjalnie czekałem z tą recenzją na początek sezonu, żeby móc odpowiedzieć na to właśnie pytanie. Spodziewałem się, że makieta ogrodowa będzie bardzo brudna po zimie i że będą to idealne warunki do przeprowadzenia testu.
Okazuje się, że miałem rację, i że nie miałem racji. Ku mojemu zaskoczeniu stan torowiska wcale nie był zły i lokomotywa była w stanie przejechać większość jego długości. Było jednak jedno miejsce - i było to wnętrze tunelu - gdzie pociąg miał naprawdę poważne problemy.
Przepuściłem wagon czyszczący przez ten tunel kilkanaście razy. I rzeczywiście - tory zostały wypolerowane, a pociąg zaczął przejeżdżać płynnie. Jednocześnie mata filcowa stała się brudna. Niewątpliwie więc - to działa.
Trudno oceniać efektywność takiej metody czyszczenia. Nie mogę oprzeć się uczuciu, że ręcznie zrobiłbym to szybciej. No ale to z kolei wymagałoby wdrapania się na makietę i sięgnięcia do wnętrza tunelu. Zdecydowanie łatwiej jest wpuścić tam pociąg, nawet jeśli zajmuje to więcej czasu.
Wagon doświadcza też kilku małych problemów na mojej makiecie, gdy jego element czyszczący jest zainstalowany. Nie zawsze jest w stanie pokonać tor ustawiający Piko, a już na pewno nie potrafi przejechać nad mechanizmem elektrycznym rozjazdu. Ale poza tym - działa bardzo, bardzo dobrze i na pewno wykonuje powierzone mu zadanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)