Produkt, na którym się skupię to replika parowozu brytyjskiej klasy 4073 (lub klasy Castle) w skali N. Model został wyprodukowany przez firmę Graham Farish i jest fabrycznie wyposażony w dekoder cyfrowy oraz moduł dźwiękowy. Nie wiedziałem absolutnie nic o brytyjskich lokomotywach, kiedy go zamawiałem. Jedynym powodem mojego wyboru był jego wygląd. Niemniej zakup ten skłonił mnie do przeczytania paru artykułów i teraz już co nieco wiem. Lepiej późno niż wcale, nieprawdaż?
Oto oryginalny parowóz, który tak bardzo mi się spodobał. Numer boczny 5029 o nazwie "Nunney Castle". Zdjęcie pochodzi z jego strony na Wikipedii.
To moja pierwsza lokomotywa od Graham Farish. Nie bardzo wiem, czego się spodziewać. Przyszła w dość zwykłym pudełku owiniętym dodatkowo w cienki, biały papier.
Biorąc pod uwagę wartość kolekcjonerską, zdecydowałem się delikatnie wysunąć plastikowe pudełko z papierowej osłonki. Przy okazji wypadły trzy sztuki dokumentacji.
A na dokumentację składają się:
- Instrukcja użytkownika - montaż, smarowanie, itp.
- Informacje o DCC - funkcje, programowanie, itd.
- Karta zgłoszenia do Klubu Kolekcjonera
Najbardziej zaciekawił mnie oczywiście przewodnik omawiający sterowanie cyfrowe. Dostarcza on zwięzłego obrazu na temat możliwości lokomotywy. Opisywany produkt oferuje w sumie 28 funkcji.
Usunięcie kolejnych warstw opakowania zajmuje dłuższą chwilę. Ale oto jest - cudownie zielona "Nunney Castle".
Pierwsze wrażenie? Wygląda fantastycznie!
Gdy ustawiałem model na torach zauważyłem, że jego przedni wózek nie jest w ogóle przymocowany do kotła znajdującego się nad nim. Przez chwilę myślałem, że coś tu jest uszkodzone. Ale jednak nie jest i tak właśnie ma to wyglądać. Niemniej oznacza to, że lokomotywę trzeba przestawiać ostrożnie.
Zanim przejdziemy do szczegółów, nacieszmy się trochę zdjęciami...
Myślę, że ilustracje mówią same za siebie. Model jest zachwycający. I nie chodzi tylko o to, że jest ładny i kolorowy. Jest też niesamowicie szczegółowy i posiada mnóstwo detali. Trudno uwierzyć, że taki poziom precyzji został osiągnięty w przypadku zwykłego sklepowego produktu. Malowanie jest idealnie ostre z czytelnymi napisami i doskonale nałożonymi różnym farbami. Jest to niewątpliwie najładniejszy model w mojej obecnej kolekcji.
Porozmawiajmy o jego funkcjach. Pierwsza niespodzianka? Model nie posiada reflektorów przednich. Właściwie to nie ma żadnego oświetlenia! Nocą jest zupełnie ciemny. To trochę szokujące, ale jednak uzasadnione. Jeśli cofniemy się do zdjęcia oryginału, zobaczymy że tenże również żadnych świateł nie posiadał. Nie jest to więc niedopatrzenie - to jest właśnie realizm.
Ale oczywiście nadal mamy mnóstwo funkcji cyfrowych, którymi możemy się pobawić. Składają się na nie głównie różne dźwięki, a w szczególności wiele rodzajów gwizdków. Są one głośne i miłe dla ucha, ale oczywistym jest też, że nie wszystkie częstotliwości udało się dobrze odtworzyć w tak małej replice. Nie ma co prawda na co narzekać, ale nie należy oczekiwać, że wszystkie odgrywane tony będą krystalicznie czyste.
Bardzo ciekawym aspektem kontroli cyfrowej w tym modelu jest sposób działania hamulców. Dotąd spotykałem się z rozwiązaniami, gdzie samo ustawienie kontrolera na zero powodowało ich załączenie (redukując prędkość lokomotywy i generując odpowiedni dźwięk). Tutaj działa to inaczej. W modelu Graham Farish zmniejszenie przepustnicy powoduje jedynie wyłączenie "teoretycznej pary", która trafiłaby do tłoków, ale nie uruchamia samego hamowania. To oznacza, że lokomotywa będzie się jeszcze "toczyć" przez wiele, wiele metrów, chyba że użytkownik ręcznie wywoła funkcję F2. Wygląda to naprawdę bardzo, bardzo fajnie i zastanawiam się tylko, czy ta symulacja jest wiernie przeskalowana...
A jak sama jazda? Przyznam, że nie miałem czasu używać modelu zbyt długo. W końcu mamy teraz środek sezonu ogrodowego i do małej skali wrócę dopiero późną jesienią. Ale oczywiście potestowałem go trochę i jestem ogólnie zadowolony. Ładnie jeździ z małą prędkością, a przy dużej nie jest strasznie hałaśliwy. Porusza się płynnie, bez żadnych skoków. Udało mu się raz wykoleić na zwrotnicy Kato, ale muszę zaznaczyć, że połączenie torów nie jest tam idealne, no i trochę też szarżowałem jadąc z pełną prędkością.
Oto filmik pokazujący fragment możliwości parowozu:
Jak mi się więc podoba? Jestem w nim bez pamięci zakochany. I wiedziałem, że tak będzie, gdy tylko go ujrzałem po raz pierwszy. Oczywiście zakładałem przy tym, że z modelem nie będzie żadnych problemów. I takowych właśnie nie ma. Oferuje on mnóstwo funkcji DCC i wszystkie działają prawidłowo. Właściwości jezdne wydają się być również w porządku. Detale i kolory są bezsprzecznie fantastyczne. Czego więcej mógłby chcieć miłośnik miniaturowych światów taki jak ja? Chyba niczego. Produkt firmy Graham Farish ma wszystko, czego oczekiwałem.
ps. Oczywiście nadal marzę o parowozie w skali N z prawdziwym generatorem dymu. Ale to zupełnie osobna historia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz