Z radością i ulgą donoszę, iż po zaledwie 2-óch pełnych dniach i 5-ciu popołudniach ziemi już nie ma. Przetransportowałem całość do kontenera przy użyciu taczki, skąd została wywieziona w siną dal.
Natychmiast po posprzątaniu ogrodu zakupiłem pozostałe drewno potrzebne do zbudowania modułów makiety. Pierwszym krokiem było oczywiście pomalowanie go Drewnochronem.
Po wyschnięciu przystąpiłem do budowy kolejnych ścian drewnianej ramy. Trudnością, którą tu napotkałem był fakt, że duża ilość zakupionych desek nie była zbyt prosta. Musiałem użyć pasów transportowych, aby wymusić na nich odpowiedni kształt.
Kiedy ściany były gotowe, pomalowałem je po raz drugi.
Kolejny krok był zaskakująco prosty. Połączyłem drewniane ściany za pomocą poprzecznych desek i natychmiast stały się one modułami mojej makiety. Nie są one oczywiście idealnie prostokątne, ale pasują do siebie dość dobrze. Na dodatek całość wygląda całkiem ładnie (szczególnie z większej odległości).
Najtrudniejszym elementem ramy był ścięty róg. Szczerze żałuję, że wpadłem na pomysł jego budowy. Zajęło mi to ponad pół dnia i prace przy nim bardzo uwidoczniły mój brak stolarskiego doświadczenia. Efekt jest daleki od ideału, ale jest też dość solidny i będzie musiał wystarczyć...
Zająłem się też szczególnie dokładnie miejscami połączeń między modułami. Co prawda każdy z nich ma z założenia samodzielnie utrzymać przyszłe wypełnienie, jednak obawiałem się, że mogą się one przesuwać względem siebie. Dlatego też zainwestowałem w dodatkowe elementy wspierające.
Pozostałe części zostały zamontowane i pomalowane. Cała rama jest teraz gotowa. Oczekuje na kamienie, które wypełnią jej wnętrze.
Niestety dni stają się coraz krótsze i chłodniejsze. Pogoda bywa też już czasami deszczowa. Nie ma mowy, abym dał radę zakończyć ten projekt przed zimą. Będę musiał zabezpieczyć ramę jakimś nakryciem i wrócić do tematu na wiosnę. Może się więc okazać, że ten wpis kończy temat podniesionej makiety w tym roku...